Wybierając się na letni spacerek zajrzyjcie do Marianowa pod Sierakowem. Przespacerujcie się ścieżką przyrodniczo leśną. Jeśli będziecie uważnymi obserwatorami dostrzeżecie być może ślady dawnej, górniczej działalności człowieka. Może nawet znajdziecie miejsce gdzie było wejście do szybu „Emilii”. Nie jest najpiękniejsze, ale jest świadectwem pięknej historii, ogromnych nadziei i niestety nie ziszczonych marzeń. Niełatwo tam trafić. Przyroda pochłonęła wszystko co człowiek zbudował.
Chociaż kopalnia działała przez dziesiątki lat czas już dawno zatarł po niej większość śladów. Jednak cierpliwość i chęć spaceru zupełnie wystarczą zwłaszcza jeśli posłuchacie historii, którą szumią drzewa. Zachowajcie ostrożność. Natura nie polubiła głębokich ran zadanych jej z górą sto lat temu. Zalała resztki kopalni wodą. Ta zmieszana z resztkami roślinnymi i piaskiem jest wyjątkowo nieprzyjemnym i niebezpiecznym bagniskiem.
W poszukiwaniach nie liczcie zbytnio na mapy. Na tej geologicznej z 1873 roku przesunięto kopalnię o ładnych kilka kilometrów przenosząc ją na przeciwny brzeg rzeki. Współczesne współrzędne niech pozostaną odrobinę tajemnicze. Podobnie jak historia tego miejsca.
„Zjednoczone Kopalnie Węgla Brunatnego Emilia” powstały 19 kwietnia 1887 roku przez połączenie w „Konsolidirte Braunkohlenbergwerke Emilie” czynnych wcześniej zjednoczonych kopalni „Hermann-Oskar” oraz pół górniczych Zwerg, Specht, Dachs, Wolf, Kobolt, Fuchs, Frosch, Bir, Krabbe i Keil. Pierwotnie kopalnia powstała w roku 1857 z połączenia istniejących z pewnością wcześniej, zapewne przez kilka lat, niestety nie udało mi się dojść od kiedy, kopalni “Hermann” i “Oskar”. W Archiwum Państwowym w Poznaniu zachował się dokument datowany 18 stycznia 1857 roku a wystawiony w Wałbrzychu przez Królewski Pruski Główny Urząd Górniczy (Waldenburg) wymieniający zjednoczone (combinirte) kopalnie węgla brunatnego “Oskar Herman” w Marianowie. Założycielem kopalni i ich pierwszym właścicielem był Johann Friedrich Wilhelm Mittelstaedt (żył
w latach 1801-1869). Mittelstaed był człowiekiem wielkiej pracowitości i ogromnych talentów. Przyjechał do Sierakowa wraz z rodziną w 1825 roku po podpisaniu umowy dzierżawy Huty Szklanej w Marianowie. Młody 25 letni człowiek, świeży absolwent weterynarii (aprobowany przez Królewskie Ministrostwo spraw duchownych, oświecenia i lekarskich 9 stycznia 1826 roku) usamodzielnił się jakby na dwa sposoby jednocześnie. Po pierwsze jako praktykujący (praktyczny) lekarz zwierząt. Po drugie zaś, zawierając umowę na dzierżawę huty szklanej, kontynuował wiekową tradycję rodzinną Mittelstaedów, topiących z sukcesem, szkło w Kolzig koło Nowej Soli od początku XVIII wieku.
Nie wchodząc nadmiernie w szczegóły, szczególnie, że znamy jedynie strzępy tej historii, musimy zauważyć, że przy wydobywaniu piasku szklarskiego a może glinki ogniotrwałej do budowy pieca natrafił, przypadkowo zapewne natrafił na złoże węgla brunatnego, które postanowił eksploatować. Tak to za sprawą potrzeby, ciekawości i chciwości (o pracowitości nie wspominając) urósł z czasem do rangi radcy handlowego i został właścicielem ziemskim. Jeden z jego synów Emil Rudolph Oskar Mittelstaed [ur.1837] (jak się Państwo domyślacie dał imię kopalni i miał brata Hermana) ożenił się niezwykle bogato z córką Friedricha Dieriga seniora – Magdą, najhojniej bodaj uposażoną panną na Dolnym Śląsku, córką potężnego fabrykanta bawełny.
Po śmierci ojca w roku 1869, teść odkupił od niego całe przedsiębiorstwo słusznie kalkulując, że zięć większe przyniesie pożytki zarządzając ich imperium tekstylnym. Tak to “posiadaczem kopalni” został Gotthard Dierig z Langenbielau (Bielawy na Dolnym Śląsku). Wszedł on w posiadanie 12 pól górniczych w okolicach Sierakowa aktami notarialnymi z 29 listopada 1886 i 10 marca 1887 roku. Jako, że kopalnie „Oskar-Hermann” prowadziły wcześniej z sukcesami wydobycie, można mniemać, że była to spora transakcja. Pan Dierig nieomal z dnia na dzień stał się ważnym obywatelem powiatu Międzychodzkiego. Jego, nieziszczone co prawda, jak się później okazało, imperium wydobywcze obejmowało ostrożnie szacując ponad 24 km². Nie zajmował się on wszakże interesem osobiście ale działał przez dzierżawców.
Profesor Jerzy Jarosz, w swoim „Słowniku historycznym kopalń węgla na ziemiach polskich”, twierdzi, że eksploatowano je z przerwami w latach 1855 – 1882. Jeszcze pod szyldem „Oskar-Hermann” produkcja w 1876 roku wyniosła 2.590 ton węgla brunatnego. Już pod szyldem „Emilia” kopalnia eksploatowana była intensywnie w latach 1888 – 1895. Produkcja wyniosła w 1888 roku 3498 ton węgla brunatnego. W 1890 roku w Obwieszczeniu Knapszafty Dolnośląskiej (ówczesny ZUS) z siedzibą w Wałbrzychu określającym stawki wynagradzania pracowników kopalń powiatu międzychodzkiego odnajdujemy informacje o wysokości wynagrodzeń wypłacanych w kopalni „Emilia”. Stawki były zresztą identyczne jak w kopalniach: „Gustavus” pod Zatomiem i „Klara” w Sierakowie. Wynosiły one: dla będących na stałej pensji nadzorców górników (sztygarów), „ślepaczy” i dozorców 2,7 marki dziennie (810 rocznie), dla górników (hajerów) 2,3 (roczny zarobek 690 marek), dla pracujących pod ziemię wywozicieli 1,95 marki (585 rocznie), dla cieśli górniczych, mularzy, czasowo zatrudnianych operatorów maszyn 1,95 (585 rocznie), dla robotników pracujących na powierzchni 1,8 marki (530 rocznie) oraz dla robotnic 95 fenigów (285 marek rocznie). [!]
W notatce opublikowanym w “Birnbaumer Kreis – Blatt” a datowanej 8 listopada 1890 roku czytamy: “Zjednoczone Kopalnie Węgla Brunatnego “Emilia”. Sprzedaż węgla wprost z szybu oraz sortowanego z nowo uruchomionej kopalni została rozpoczęta. Przyjmujemy zamówienia do realizacji. Cena węgla sortowanego wynosi 50 fenigów za hektolitr (około 130 funtów) z odbiorem własnym z kopalni. Realizujemy także, również mniejsze zakupy okazjonalne, dostarczane za pomocą łodzi (transportu wodnego)” [“Birnbaumer Kreis – Blatt”, maszynopis odpisu ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Międzychodzie]. Pod ogłoszeniem podpisany jest administrator L. Plonski.
Kopalnia prowadziła wydobycie metodą głębinową. Jej losy pomiędzy rokiem 1895 a 1907 są niestety słabo znane. We wspomnieniach z dzieciństwa prof. dr Walthera Mass (wspomnienia “Młode lata w Sierakowie”, Maszynopis przekazany przez pana Jarosława Łożyńskiego, nie datowany) czytamy: “starał się ojciec wprowadzić ulepszenia w kopalni węgla (kamiennego ?) w Marianowie, ale jak prawie wszędzie w poznańskim był nieodpowiedni stan wody, że trzeba było zaniechać tego przedsięwzięcia.”
W roku 1907 gwarectwo Emilie z całą pewnością było kontrolowane przez niejakiego Rautenberga, który próbował wznowić czy też zintensyfikować wydobycie. Z braku środków na konieczne prace budowlane zawarł on umowę na realizację prac z budowniczym Oskarem Vollhause z Poznania jako zapłatę ofiarując 5 udziałów (kuxów) w kopalni o wartości nominalnej 500 marek każdy. Kalkulując w ten sposób (choć właściwie, zgodnie z obowiązującym prawem górniczym Kuxy nie miały wartości nominalnej a jedynie procentową w całości kopalni) gwarectwo nowego prawa górniczego, a zapewne takim właśnie było Gwarectwo Emilia, miało kapitał wartości 50.000 marek. Była to wówczas bardzo znaczna suma. Na przykład para złotych obrączek kosztowała 10 do 18 marek. Właściciel, przygotowując eksploatację powołał spółkę, na potrzeby prospektu (emisyjnego) zamówił ekspertyzy fachowców określające potencjalne przyszłe wydobycie na 596.500 cetnarów. Planowano zatem wydobycie nieomal 30 tysięcy ton węgla brunatnego rocznie. To już kopalnia na prawdziwie przemysłową skalę. Przy ówczesnych cenach węgla spodziewany zysk wynosiłby 79 000 marek rocznie. Wielkość zaplanowanego wydobycia kilkukrotnie przewyższała najlepsze wyniki odnotowane na terenie Sierakowa w dziejach. Kopalnia prowadziła wydobycie prawdopodobnie do około 1908 roku. Niestety trudne warunki geologiczne, nieudolność, brak środków i wiedzy oraz możliwości technicznych oraz zapewne po prostu pech zakończyły przedsięwzięcie kompletną klapą. Kopalnia została zalana. Jak donosił “Przemysłowiec” 18 stycznia 1908 r., (Rok V, Nr 3) stało się tak ponieważ „Kopalnia nie została założona według wszystkich technicznych wymagań, otwór szybu był za wąski. W czasie kiedy przerwano wydobycie by poczynić niezbędne zmiany nagromadziła się w szybie woda, której źle pracujące maszyny nie zdołały usunąć”. Kiedy „Emilia” po raz kolejny zmieniła właściciela nie sposób ustalić. Jest ona jednak wymieniona, chociaż bez żadnych dodatkowych danych, w roczniku Głównego Urzędu Górniczego we Wrocławiu z roku 1913. Tu jako właściciela wskazywana jest “małżonka kupca Franza Bartsch Maria z domu Bartsch z Langenbielau (Bielawa obecnie województwo dolnośląskie), która pozostaje ze swoim mężem we wspólnocie majątkowej”. Pani Bartsch była ostatnią właścicielką kopalni. Na przestrzeni kolejnych lat wielokrotnie podejmowała próby jej sprzedaży, a resztki maszyn i urządzeń niszczały niezabezpieczone. Nie pomagało obniżanie ceny do poziomu aż nieomal symbolicznych 5 000 marek (zważmy także na wojenna inflację).
Ostateczny kres kopalni i marzeń z nią związanych znalazł podsumowanie w liście skierowanym do Dyrekcji Lasów Państwowych przy Województwie w Poznaniu datowanym 28 sierpnia 1920 r. w Sierakowie (Zasoby Archiwum Państwowego w Poznaniu): “Kopalnia węgla “Emilia” w Marianowie własność pani Marii Bartsch z Langenbielau przestała istnieć. Resztki zepsutych maszyn, bezwartościowych, leżą jeszcze częściowo na terenie fiskusa natomiast podjęcie prac na dawnym miejscu nie miałoby żadnego znaczenia tym bardziej, że kopalnia jest zalana zupełnie wodą.” Tak wybrzmiał ostatni akord agonii – próba sprzedaży :”Pani Bartsch zaofiarowała na wiosnę tego roku byłemu rendantowi pomocniczemu kasy leśnej w Sierakowie kopalnię do sprzedaży za mk. 5000.”
Roman Chalasz