“Przedniejszą część człowieka stanowi umysł, któremu ciało jest podporządkowane. Przez umysł człowiek dochodzi do Boga jako ostatecznego swego celu. Kształcenie umysłów przez zakładanie szkół jest więc najwyższym stopniem chwały bo szkoła daje wiedzę, moralność i pobożność.” Cytując słowa nieznanego autora wygłoszone w Sierakowie przez Jana Missalskiego na uroczystości otwarcia „Gymnasium Sieracoviensis” dnia 1 września 1650 roku chciałbym wrócić do najdawniejszych czasów sierakowskiego szkolnictwa.
Myślą przewodnia tego tekstu jest po prostu dobra szkoła. Zwłaszcza u nas na wielkopolskiej prowincji, daleko od wysokiej kultury i jeszcze dalej od dobrodziejstw konkurencyjności oferty, jakość szkoły powinna być oczkiem w głowie. Swoistym, choć mocno wyidealizowanym mottem niech będą słowa wypowiedziane w Sierakowie z górą 450 lat temu: dobra szkoła “wykształci ojczyźnie obywateli sławnych w Rzeczypospolitej, nauczycieli (…), uczonych profesorów, radców miejskich, burmistrzów, sędziów, adwokatów, doradców i innych urzędników” (“Oratio in inauguratione gymnasii Opaliniani noviter Siracoviae erecti”).
Niestety nie potrafię określić kiedy w Sierakowie powstała pierwsza szkoła. Najstarszy znany mi zapisek pochodzi z 1641 roku z relacji po wizytacji Branickiego. Podówczas „Dom szkolny był murowany a magistrat był obowiązany do naprawy jego”. Proboszcz utrzymywał w szkole zdatnego bakałarza jednak to Magistrat „pensję opłaca”. Szkolnictwo sierakowskie miało więc wtedy od wielu lat funkcjonującą szkołę (zdążono ją wszak wymurować). Późniejsze wizyty kościelne nie wspominają już ani jednym słowem o szkole parafialnej. Szkoła jednak, choć zapewnie niebyło w jej działalności pełnej ciągłości – istniała. Na planach sporządzonych po pożarze 1770 roku budynek szkolny usytuowany jest w centralnej części rynku obok jatek miejskich. Dalsze jej losy są już jednak zupełną zagadką. Jak to w badaniach historii bywa, często trzeba się posługiwać wiedzą o tym czego się nie znalazło. Tak jest i w tym przypadku. Na liście odszkodowań wypłaconych po pożarze 1817 roku budynku szkolnego znaleźć nie sposób. Jest parafia i dom rabina oraz długa lista innych, przeważnie prywatnych nieruchomości, nie ma jednak szkoły. Czy nie istniała – skoro spłonęło całe miasto, a ocalały jedynie 3 budynki na peryferiach, być może nie, nie istniała. Sytuacja zmieniła się już rok później. Nie była to jednak inicjatywa miejscowych obywateli.
Dnia 13 maja 1818 r. powołano w Sierakowie, rozporządzeniem Rządu Królewskiego w Poznaniu, szkołę komunalną. Placówka zainaugurowała działalność zapewne wraz z powołaniem pierwszych jej nauczycieli (1 katolickiego i 1 ewangelickiego), którzy objęli swój urząd 10.03.1820 r. Choć początkowo szkoła była jedna to nauczycieli i klas, tyle co dużych wspólnot religijnych – dwie. Odtąd nauczyciele szkoły dołączyli do miejskiej elity. Funkcjonowanie powszechnego w zamyśle królewskim i egalitarnego w rzeczywistości szkolnictwa pozwala nam zaobserwować ogromną rolę jaką szkoła zaczęła odgrywać w życiu społeczności. Dla zapewnienia utrzymaniu szkoły solidnego fundamentu finansowego przekazano jej, skonfiskowany wraz z klasztorem przyznany mu dawniej deputat w zbożu i piwie, który obywatele Sierakowa obowiązywali się oddawać, a jako, że właścicielem praw i majątku po klasztornego było państwo to ono zapewniło jego dostarczanie. Oprócz tego jego Wysokość (Majestat) Król podarował kapitał w wysokości 1000 talarów, który został podzielony w ten sposób, że szkoła katolicka otrzymała 500 talarów a właściwie procenty z nich wynoszące 26 talarów. Jednocześnie Król podarował szkole, wcześniej przejęte od klasztoru ziemie. Pożytki z uprawy tej ziemi, będącej w istocie ogrodem szkolnym, stanowić miały uzupełnienie dochodów nauczycieli a ich uprawę w części prowadzono rękami dzieci w ramach nauki. Przy okazji uposażania szkoły Jego Wysokość Majestat zagarnął pozostałą część z kwoty 12 788 złp 21 gr., z której to coroczny czynsz należał do kościołów sierakowskich – parafialnego, oraz 00. Bernardynów mocą umowy sprzedaży dóbr sierakowskich zawartej pomiędzy Marią Leszczyńską, królową Francji, a Henrykiem hr. z Ocieszyna Brühl’em w 1749 roku. Może jednak ta „drobna i trudna do oszacowania niezgodność” miała związek jedynie z przeliczeniami i parytetem waluty, wszak mówimy o czasach, kiedy pieniądz, powszechnie psuty i fałszowany, miał trudną do wychwycenia wartość przeliczeniową.
Szkoła mieściła się podówczas w budynku poklasztornym, skonfiskowanym wcześniej przez państwo przy kasacie zakonu Bernardynów. Obecnie jest to budynek plebanii przy kościele. Z angażu pierwszego katolickiego nauczyciela Bartłomieja Lenartowicza wiemy także, że apanaże określone przez państwo zostały uzupełnione, zapewne z woli i za środki Magistratu, o 6 kloft węgla brunatnego na ogrzanie mieszkania i klasy oraz inne naturalia spożywcze. Z biegiem lat, wraz ze zmieniająca się koniunkturą polityczna i narodowościową oraz polityką zaborcy placówka podzielona została na szkoły wyznaniowe. We wpisach do kroniki szkolnej odnajdujemy informacje, które opisują podział budynku na dwie części każda o osobnym wejściem. Sama instytucja, nawet prowadzona przez najlepszego nauczyciela nie może jednak dobrze funkcjonować bez wyposażenia. Z pomocą przyszła oczywiście miejscowa elita. Sponsoring już wtedy był istotnym uzupełnieniem dla funduszy państwowych.
Dominium (lokalna władza świecka – miasto jest wtedy własnością Aleksandra hrabiego Bnińskeigo) „powodując się chwalebną gorliwością o wzrost oświaty powszechnej, darowało dla najuboższych sierakowskich dzieci uczęszczających do szkoły 8 małych czarnych tablic do pisania”. Tymi samymi pobudkami powodowany sierakowski proboszcz Rynarzewski „podarował 20 małych czarnych tablic do pisania oraz 24 sześć arkuszowych sexternów” (Wielki Słownik Języka Polskiego nie podaje znaczenia tego słowa – chodzi jednak o rodzaj zeszytu). Nadto proboszcz ufundował własnym kosztem 2 wielkie tablice dla rachunków dla szkoły. O czynach tych chwalebnych doniósł Dziennik Urzędowy (Amtsblatt der Königlichen Regierung zu Posen. 1823.09.09 Nr36), który godne uhonorowania czyny obywateli regularnie wzmiankował. Elementarne potrzeby szkoły to jedno, drugie to jakość kształcenia. Tu kluczowa jest rola jak najlepszych pedagogów. Żeby móc dokonywać ich pozytywnej selekcji trzeba jednak zaproponować konkurencyjne warunki zatrudnienia. Na tym polu także Sieraków chwalebnie się wyróżnił. Jak doniósł Dziennik Urzędowy Regencji Poznańskiej (Amtsblatt der Königlichen Regierung zu Posen. 1832.07.17 Nr 29) „gmina ewangelicka w Sierakowie polepszyła swą szkołę przez ustanowienie zdatnego wyższego nauczyciela tak znacznymi ofiarami i w tak zaspakajającym sposobie, iż nam miło jest podać do publicznej wiadomości pieczołowitość, jaką gmina, pod sterami dozoru szkolnego, dla odpowiadającego czasowi kształcenia rosnącego pokolenia, przez to udowodniła“.
Zapewniam przy okazji czytelników, ze rywalizacja pomiędzy szkołami katolicką i ewangelicką była zdrowym objawem podnoszącym, dzięki konkurencji, jakość nauczania. Jeszcze ciekawszą obserwację stosunku obywateli do edukacji przynosi Dziennik Urzędowy Regencji Poznańskiej rok później (Amtsblatt der Königlichen Regierung zu Posen. 1833.12.17 Nr 51).
Otóż w Sierakowie, staraniem pastora Sagemunda utworzony został związek najszanowniejszych członków gminy w celu zbierania dobroczynnych składek i opatrywania ubogich dzieci w odzież, aby regularnie do szkoły uczęszczać mogły”. Zapewniono sobie 18 talarów regularnie opłacanych składek zebrano także 10 talarów, 16 srebrnych groszy i 6 fenigów darów. Kolejne lata pokażą, że ten „pocieszający dowód coraz większego zamiłowania sprawy szkolnej i ułatwiania najuboższym dzieciom dobrodziejstwa nauki” nie był incydentalny. W zabiegach o szanse edukacyjne uczestniczyli i katolicy, a rywalizacja pomiędzy gminami wyznaniowymi pomagała sprawie. Znamy sprawozdania z lat 1837, 1839 i 1843 a liczby pokazują jak istotna to była działalność. Odziewano i zapewniano obuwie nawet z górą 40 dzieciom rocznie.
W tym czasie pojawia się w Sierakowie także trzecia szkoła – szkoła dla dzieci wyznania mojżeszowego. Niestety nie wiem jak długo istniała, nie był to zapewne szczególnie długi epizod wiemy jednak, że w 1837 roku na jej pierwszego nauczyciela szkoły żydowskiej został powołany nauczyciel prywatny Seelig Philippson (Amtsblatt der Königlichen Regierung zu Posen. 1837.08.15 Nr 33).
Polityczne uwarunkowania w późniejszych latach uczyniły niestety obywateli polskojęzycznych mniej pożądanym żywiołem stąd i narastająca polityka germanizacyjna. Warto jednak być może zaznaczyć, że terror językowy zapanował w szkołach dużo później, wraz z ideologią kultur kampf. Do szkół wkroczyła wówczas wielka polityka i jak to zawsze „ona” zniszczyła wszystko co nie pasowało do jej mustra: i obywatelski charakter rad szkolnych i jakość nauczania. Jednak nie oznaczało to broń Boże spadku znaczenia nauczyciela i prestiżu zawodu.
W 1885 roku posada sierakowskiego drugiego nauczyciela przynosiła dochodu 850 marek gotówką nadto dopłaty na mieszkanie 120 i dopłaty na opał 90 razem 1060 marek (Orędownik 1885.08.01 Nr 173). Najprostsze porównanie z innymi znanymi wynagrodzeniami z tego okresu pozwala zauważyć, że nauczyciele byli wynagradzani co najmniej godziwie. Będący na stałej pensji nadzorca górników (sztygar) w miejscowej kopalni („Gustavus”, „Klara” i „Emilia”) czy dozorca pracowników zarabiał 810 marek rocznie, górnik 690, czasowo zatrudniani operatorzy maszyn 585 rocznie, robotnicy pracujących na powierzchni 530 a robotnice jedynie 285 marek rocznie. Końcówka XIX wieku i początek XX to niestety czarna karta edukacji. Szczególnie katolicy i Polacy odczuli pogorszenie się szkoły. Strajki szkolne , poza represjami, na pierwszy rzut oka nic nie dały. A jednak. Pierwsza wojna światowa zmiotła z powierzchni ziemi nie tylko polityków za barbarzyńską destrukcję oświaty odpowiedzialnych ale i kierowane przez nich państwo. Musiało minąć co prawda wiele lat arogancji i politycznego kształtowania oświaty ostatecznie jednak to obywatele unicestwili uwierający ich system. Klęska egoistycznej doktryny była całkowita.
Jeszcze jednak w 1920 roku obowiązywał podział na szkolę katolicką i ewangelicką co możemy wnosić między innymi ze wskazywanych w ogłoszeniach prasowych miejsc w jakich odbywa się obowiązkowe szczepienie na ospę (w Sierakowie – szkoła katolicka). Wkrótce jednak, już w niepodległej Polsce, niemieckojęzyczni przeważnie ewangelicy poczuli się na tyle źle, ze masowo zaczęli opuszczać Wielkopolskę. Wkrótce też podział na szkoły wyznaniowe przestał istnieć. Potrzeba budowy odpowiedniej dla czasów placówki wydawała się nader oczywista, dość powiedzieć, że ciasnota budynku dawała się i nauczycielom i uczniom od wielu już lat we znaki. Maj jest w Sierakowie miesiącem celebry szkolnych rocznic właśnie z powodu budowy nowej szkoły. Dnia 9 maja 1925 r. wmurowano kamień węgielny pod budowę budynku szkolnego a 4 lata później 27 maja 1929 roku miało miejsce przekazanie szkoły do użytku i poświęcenie budynku.
W swojej dotychczasowej tradycji szkoła odwołuje się jedynie do dat związanych z jej istnieniem już w niepodległej Rzeczpospolitej. Czy jednak słusznie ? Może warto przemyśleć znaczenie jej wcześniejszych dokonań dla współczesnego kształtu naszej małej ojczyzny.
Roman Chalasz©2019
Uczeszczałem do tej szkoły w latach 1956 do 1963. Wychowawczyni pierwsza to pani Kaczmarek a następnie pani Maria Szczepaniak. To są niezapomniane chwile w moim życiu.